Człowiek, którego nikt nie rozumie nie może być słaby. Musi radzić sobie ze wszystkim sam, bo nikt nie jest w stanie pojąć tego co się dzieję w jego głowie. Nikt nie pojmie co dzieje się w mojej i dlatego nikt nigdy nie będzie w stanie mi pomóc. Dlatego muszę być wystarczająco silna by pozostać przy życiu. Dzięki temu łatwiej jest mi później komuś pomóc, bo mimo moich problemów i załamać potrafię wstać i kogoś ponieść, bo zawsze noszę siebie w najgorszych chwilach. Dopiero co sobie zdałam z tego sprawę. Zawsze gdzieś tam liczę na pomoc z zewnątrz, ale nikt nie jest taki jak ja, każdy jest inny i reszta tych oklepanych tekstów. No ale to mój tekst, więc nie będę się usprawiedliwiać więcej za takie myślenie. Szkoda, że każdy inaczej odbiera choćby problemy.
Nie zliczę ile razy w życiu byłam w sytuacji gdzie chciałam odebrać sobie życie, gdzie próbowałam to zrobić i w ile sposobów. Zawsze było mi blisko do takich rozwiązań. Czasami nie zadziałało, a czasami się podniosłam. Dosłownie i w przenośni. Zawsze najlepszym miejscem na rozpacz jest dywan czy podłoga, trochę jakbym podświadomie szukała tego dna, które istnieje w jej głowie i muszę je odzwierciedlić też w życiu. Kiedy jak dziś uświadamiam sobie, że z czymś nie potrafię się zmierzyć, że coś mnie przerasta, że to za dużo, nie mam nad czymś kontroli to popadam trochę w taką histerię bo nie widzę rozwiązania. Później jeszcze uświadamiam sobie, że jestem sama i nigdy nikt nie będzie tak jak tego w takich chwilach potrzebuje. Zdałam sobie sprawę dzisiaj z tego co mnie uciska od jakiegoś czasu i co być może mogło wpłynąć na to co sobie robię, dlaczego się karzę.
Napisałam do bliskiej koleżanki, która wydaje mi się, że gdzieś sama przez to przeszła i powinna rozumieć, ku mojemu zdziwieniu nie odpisała, nie wiem jak to wyszło, czy się nie dogadałyśmy, napisałam zbyt mało coś sygnalizując czy ona to po prostu olała bo nie chciało jej się mnie słuchać, może i tak. To jakoś tak boli trochę. Znowu uczucie, że jestem sama i nigdy nie będę pasować do tego świata, nigdy. Później przyszło więcej czarnych myśli, zaczęłam obliczać śmiertelne dawki tabletek, które mam, etanolu, wyszło na to, że wszystkiego mam za mało i nie wystarczyłoby odpowiednio. Nie wiem też czy chciałabym by rodzice znaleźli mnie martwą na dywanie pod choinką, trochę taki słaby symbol świat. Sama płaczę jak to piszę, ale tak pomyślałam. Później myślałam by to wymieszać wszystko po prostu i zobaczyć co będzie. Słuchałam chyba "Wake me up", z wiadomych przyczyn, nigdzie nie czuję takiego zrozumienia w bólu jak w tej piosence. Tak niewiele mi brakuje by przejść tam, gdzie mnie nie powinno jeszcze być. Później natchnęłam się na piosenki, które słyszałam już jakiś czas temu przykładowo "Angel of the morning" i włączyło mi się "We Belong" Pat Benatar, słuchałam kilka razy, zaczęłam śpiewać, co zawsze gdzieś mnie uspokaja i przyszła mi myśl, że faktycznie nigdy nikt mnie nie zrozumie tak jakbym tego chciała, nigdy nikt nie pozna do końca, nie będzie wiedział czego potrzebuje, na co liczę, dlatego zawsze muszę być silna i zawsze musiałam. To trochę ciężkie. Pewnie każdy tak ma, ale mam wrażenie, że nie każdy człowiek jednak to tak czuję, jakby zdaje sobie z tego sprawę, nie każdy jest silny. Przygniataja mnie takie myśli, jedną ręką już sięgam by odebrać sobie życie i wszystko jest na nie, po czym gdzieś łapie się, że mimo, że stoję na krawędzi mostu, to jeszcze nie wpadam do głębokiej wody, ale chwieje i zbieram się, zawsze się zbieram. Zawsze sama i może tak powinno być. Może gubi mnie to szukanie w ludziach tego co mogę dać sobie sama. Czy to ten mój błąd? Czy jeśli zacznę z tego korzystać to będzie mi łatwiej? Tylko jedno mnie martwi w takim wypadku. W takiej sytuacji wiem, że będę mniej otwarta, bo będę dość samowystarczalna by nieść swój ciężar i nie będę chciała niepotrzebnie tego komuś pokazywać skoro nic to nie zmieni. Czy o tym mi mówiłeś? Czy dlatego wolisz Sam? Bo mówiłeś, że boisz się, że ktoś nie zrozumie. Chyba dopiero zaczynam to pojmować. I nie wiem co o tym myśleć, bo przecież oboje na swój sposób się staramy.
Powoli zaczynają mi się pojawiać w głowie powody moich kar, chyba gdzieś od początku to widziałam, ale nie chciałam przed sobą tego przyznać, chyba nadal nie chce. Napiszę o tym jeszcze. Póki co to wydawało mi się ważniejsze.
Ciężko mi teraz z moją głową, a jak jem jest jeszcze gorzej, bo nie dość, że tracę to co mnie trzyma przy życiu i ciężko mi to tak odzyskać to jeszcze wszystko i tak jest zjebane, więc ani porządnej diety, anie rozwiązania problemów czy poprawy komfortu życia.
💗
Nigdy nie mów nigdy :) Życzę Ci, abyś znalazła w końcu osobę, która Cię zrozumie :)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj przed snem miałam dokładnie takie same przemyślenia. Mnie trzyma przy życiu chyba tylko zwykła ciekawość. Jestem ciekawa czy będzie jeszcze gorzej, czy może właśnie zaczyna się najlepszy okres mojego życia.
OdpowiedzUsuńTo zawsze tak jest, że nikt w 100 proc nas nie zrozumie, nawet partner, który kocha. Obyś odnalazła spokój. Szczęśliwego Nowego roku!
OdpowiedzUsuńPowodów, dlaczego nie trzymałaś odpowiedzi od koleżanki może być wiele. Może była w tamtym momencie czymś zajęta i tylko spojrzała na wiadomość od Ciebie i po prostu zapomniała myśląć sobie, że odpisze Ci później, ale o tym również zapomniała albo nie znalazła odpowiednich słów by zawrzeć je w wiadomości lub po prostu uznała, że nie wie jak Ci pomóc i lepiej nie pisać nic bo wszystko co przyszło jej do głowy nie pasowało kompletnie do Twojej wiadomości.
OdpowiedzUsuńJednakże mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć choć trochę spokoju i złotego środka na rozwiązanie choć częsci problemów, o ile owy istnieje ;-)
Ania