poniedziałek, 29 czerwca 2020

63.

Źle się czuję pisząc i nie pisząc tu, bo zwyczajnie mi głupio. Nie jestem taka w 100% zmotywowana. Kiedy siedziałam w domu i nie było żadnych alternatyw to wszystko wydawało się łatwiejsze. Kiedy pojawiły się nowe okoliczności to wszystko wróciło do starego trybu. Jednym słowem nadal się niczego nie nauczyłam. Jedynym rozwiązaniem byłoby stworzyć odpowiednie nawyki, znaleźć jakieś rozwiązania. Są ludzie, którzy żyją zdrowo i przyjemnie. Są szczupli, czasami zjedzą pizze, napiją się alkoholu. Myślą racjonalnie i dlatego pewnie trzymają się swojego stylu życia. Ja od zawsze popadam w skrajności. Nie tylko w diecie, ale i w życiu codziennym. Uczę się ponad normę choćby dla przyjemności, mam wszystko poukładane, idealne, po czym za chwilę mm tego przesyt i nic mi się nie chce, mam bałagan. Nie wiem czy istnieje jakaś dziedzina życia, w której mam taki złoty środek, musiałabym się nad tym poważnie zastanowić. Czasami takie cechy mi się przydają, ale jest to krótkotrwałe rozwiązanie. Zazwyczaj nie uczę się systematycznie tylko w wszystko w bardzo krótkim czasie. Tak samo z dietą, jestem na bardzo restrykcyjnej po czym za chwilę jem co mi się podoba. Szybko się nudzę i wygląda na to, że w moim życiu panuje chaos. Jestem osobą, która przynajmniej co dwa miesiące musi zrobić przemeblowanie.
Co do diety to w sumie byłam przez dość długi okres na zdrowej, właściwej diecie, ułożonej przez dietetyka i w końcu też mi się znudziło. Może ja jestem niereformowalna?
Chudnę, tyję, chudnę, tyję... mój organizm nie może czuć się z tym dobrze.

Ostatni tydzień ciężko podsumować, bo nic nie zapisywała. Myślałam, że wszystko zwolni, ale żyłam jeszcze szybciej. Codziennie jakiś wyjazd, większe zakupy, przemeblowanie w pokoju ze sprzątaniem. To dopiero wymagało siły. Wydawało mi się, że jem sporo, ale jak dzisiaj zważyłam chleb i obliczyłam kcal, to okazało się, że taka kanapka miała conajmniej 2-3 razy mniej niż mi się wydawało. Nie było też dietetycznie jakoś na pewno, w weekend zjadłam pizze. Kilka razy byłam na rowerze. Zdarzały mi się trzeźwe przebłyski by to chociaż spalać. Jednak nie codziennie, ciągle pada deszcz albo jest parno.

W sobotę znalazłam jakiś darmowy plan treningowy Agaty Zając i trochę mnie to natchnęło, bo zacząć ten plan od poniedziałku. Zaczęłam, ale średnio przypadł mi do gustu. Dzisiaj były ćwiczenia na pośladki i nogi 53min. Zrobiłam tylko 30 min, bo strasznie mnie nudziły. Pewnie nie są złe i byłyby efekty, ale nie ma opcji bym przekonała się do czegoś co już za pierwszym razem mi się nie podoba. Spróbuję czegoś z innej partii. Poza tym pewnie zostanę "wierna" jodze, Mel B, ew joja workout, no i oczywiście rower.

Zrobiłam dzisiaj plan żywieniowy na trzy dni. Ogólnie to zebrałam sobie prawie wszystkie przepisy od dietetyczki, które mi smakowały w jednym miejscu i zapisałam sobie kiedy co będę jeść. Nie wiem jeszcze czy zostawię takie porcję czy mniejsze. Dzisiejszy bilans byłby ładny, gdyby nie czekolada (na szczęście przed ćwiczeniami), wyszedł taki na 1500kcal, więc może nie powinnam tego opuszczać by nie pojawiały się takie zachcianki. Wstawię Wam plik, który sobie przygotowałam, to nie są wszystkie przepisy, które mi smakowały, ale nie mogę odnaleźć jednego pdf od dieteyczki, jak to znajdę to pewnie uzupełnię.

Bilans:
brzoskwinia, kawa z niewielką ilością mleka 2% 50kcal (mój 1 błąd to beznadziejne śniadanie i długa przerwa do kolejnego posiłku)
chleb z dynią, szynka, pomidor (bez masła, nowy stary pomysł) 170kcal
kanapka jak wyżej
polędwiczka wieprzowa w sosie, ziemniaki, pomidor z jogurtem 352kcal
chleb, masło orzechowe, dżem 287kcal
czekolada milka + brzoskwinia 497+40
razem: 1473 kcal

Nie ważyłam się dzisiaj, ale zrobię to jutro rano. Nic sobie ani Wam nie obiecuję, bo cieżko mi ostatnio to idzie wszystko, ale liczę na to, że jednak jak sięgnę po te przepisy, które kiedyś się sprawdziły to będę wystarczająco najedzona i wrócę na właściwy tor.
Lecę zajrzeć do Was!
Trzymajcie się i dziękuję za wsparcie!



Nie da się wstawić tego pliku do pobrania w poście, więc wstawiam go na dysk, jakby się nie dało pobrać to mi napiszcie.
Plan Diety  <-- klik
💗

4 komentarze:

  1. I tu się kłania samodyscyplina. Żeby robić rzeczy,których się nie lubi,ale na dłuższą metę dają efekty, żeby było nudno,żmudno i trudno i tylko czasem przyjemnie albo nawet i to nie. Kwestia tego czy akceptujesz w sobie tę zmienność czy jednak wolisz nad nią pracować - to już oczywiście Twoja decyzja. Nie potrzebujesz też stricte motywacji, wystarczy się dowiedzieć złego chcesz. I tak, trzeba na to poświęcić czas. Ten temat akurat i tak wróci, prędzej czy później. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka.. odchudzanie to żmudny długotrwały proces. Też mam z tym problemy. Staram się wtedy w okresie objadania nie stracić tego, co już osiągnęłam, a potem schodzić dalej w dół. Tylko raz w życiu udało mi się osiągnąć cudowną wagę i co zrobiłam? w miesiąc przytyłam 5 kg! zastanów się, jaka chcesz być, na czym Ci zależy. Może tak naprawdę Twoja poprzednia waga Ci nie przeszkadzała? a jeśli masz jej dość i chcesz się zmienić, to warto wyobrazić sobie swoje dalsze życie przy nadwadze / szczupłości, to potrafi dać kopa. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Też czasami odczuwam to poczucie nudy w różnych dziedzinach życia. Na początku pałamy się do czegoś z typowym słomianym zapałem i - niestety, tak szybko jak się pojawia tak i znika. Warto zacząć powoli, delektować się każdym małym sukcesem... Chociaż nie ukrywam, że chciałabym widzieć każdy efekt do razu. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam czasem podobnie jak Ty. Nie wiem tylko, czy to dobre.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...