Chcę wrócić, ale codziennie czuję się jak przegryw, że przytyłam już, że nie wiem co zaraz zobaczę na wadzę. Wiem, że to bez sensu myślenie i trzeba po prostu coś działać a nie myśleć, tyle że w praktyce te myśli są przygnębiające. Mnie motywują sukcesy, a porażki załamują i zachęcają do podjadania i całkowitego zniszczenia siebie. Czasem przypominam sobie, że schudłam 10kg a przytyłam tylko 3, czyli nadal mogę stanąć do walki i nie straciłam wszystkiego. Warto się obejrzeć nim będzie za późno. Chcę walczyć, ale gubi mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie okazje. Wyjście do restauracji, grill, impreza, przejazd obok mc, tort na urodziny taty, spotkanie z przyjaciółką i otwarty rachunek na drinki, wszystko to mówi mi: daj spokój, dziś nie opłaca się zaczynać, bo za dwa dni wychodzisz, wtedy wszystko zepsujesz, nie warto. Kiedy nie wychodziłam z domu w ogóle to dieta szła idealnie. Moje myśli to ewidentny brak walki. Zapomniałam już, że na tej diecie muszę walczyć o siebie i sama ze sobą. To, że mam różne okazje nie znaczy, że nie mogę się odchudzać. Pewnie zjem kawałek tortu czy wypije drinki, ale są inne sposoby. Mogę zjeść mniej by bilans był dobry, mogę pójść na rower i spalić więcej kcal, wystarczy tylko chcieć, przecież nadal mogę panować nad sytuacją.
Kolejna sprawa to blog. Im mniej tu piszę tym bardziej sobie pozwalam. Nie mogę tego zaniedbywać, bo wtedy zapominam o tym czego chce i o tym, że mam jakiś cel.
Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam, ale w międzyczasie miałam różne pomysły. Raz myślałam o zwiększeniu kcal, raz o zmniejszeniu, innym razem chciałam jeździć na rowerze dwa razy dziennie. Akurat dzień w dzień lało. Jutro mam zaliczenie i półtora tygodnia jakby wolne do następnego egzaminu, więc będę miała więcej czasu na ruch i na to by się ogarnąć.
Postaram się.
Wybaczcie, że tak długo mnie tu nie było. Wiem jakie to ważne by nie odchodzić bez słowa, nie znikać naglę, no i wspierać Was, nadrobię to wszystko co pisałyście. Mam nadzieję, że u Was było lepiej.
Trzymajcie się i do jutra!
💗
Każda z nas ma takie momenty <3. Sama robiłam tak nie raz. Najważniejsze, że po prostu dalej tu jesteś.
OdpowiedzUsuńPowodzenia <3
Moim zdaniem strasznie się szarpiesz. Raz chcesz jedno, zaraz drugie...zmącony umysł w niczym nie pomaga. Wyluzuj, wybierz jedną rzecz i się tej rzeczy po prostu trzymaj. Tyle. Żadna filozofia. Proste jak budowa cepa.
OdpowiedzUsuńCały czas wspominasz w notkach, że chcesz pisać, opisywać dzień, ale nie masz czasu, jesteś zmęczona, jest za późno...A czy gdyby to faktycznie było dla Ciebie ważne to zostawiałabyś to na ostatnią chwilę? Jak to jest ważne to wpisz to w listę zadań, kalendarz co tam masz i poświęć na bloga 15 minut dziennie. Czy 5 minut. Obojętnie. Codziennie. O tej samej porze. Czy to nie jest za proste? Albo pogódź się z tym, że to dla Ciebie ważne nie jest. Że dieta ważna nie jest. Że ważniejsze ciastko. Albo coś innego. I tyle. I przestań się ze sobą szarpać.
Spokoju umysłu życzę. I jasno określonych celów. :)