piątek, 23 października 2020

Rozmowy nocą

Wczoraj nie pisałam, bo umówiłam się z kolegą z grupy na naukę z farmy. Siedzieliśmy do po 5 rano, jak można się domyślić, nie uczyliśmy się tyle. Naukę skończyliśmy przed 24. Później rozmawialiśmy, początkowo trochę musiałam się ograniczać co do tematów, bo moja mama się kręciła po kuchni, a ona to mogłaby i podsłuchiwać jak ją znam. Pózniej zrobiło się poważnie. To taki fajny kontakt, tak jak już Wam wspominałam. On sporo się otworzył i powiedział też rzeczy o których nie wie nikt oprócz mnie, co w sumie mi imponuje w jakiś sposób. Też chciałam się otworzyć, ale potrzebowałam takiego potwierdzenia, że to nie jest coś nieważnego, zwykłego, że nie tylko dla mnie to coś znaczy. Bo ja naprawdę nienawidzę pół-relacji, szczególnie jeśli z kimś mogłabym tworzyć taką relację przyjacielską. Wczoraj w dzień zastanawiałam się jak to jest z tą relacją. Zadawałam sobie pytania, czy mogę do niego pisać od tak, czy to będzie głupio, jak narzucanie? - nie rozumiem dlaczego w przypadku rozmów z dziewczynami nie mam takich wątpliwości; no i czy to zaraz nie upadnie, czy nie zostanę sama, taka opuszczona i znowu będę musiała się z tego pozbierać, ostatnio jak się zbierałam to znowu wylądowałam tu, co dla mnie znaczy, że to nie było łatwe. Także potrzebowałam upewnienia. Ciężko mi też było powiedzieć o co mi chodzi. Żeby powiedzieć, że jestem "wrażliwa" kombinowałam z godzinę chyba, bo nie wiedziałam jak to ująć, a to słowo nie chciało mi przejść, chociaż w końcu musiałam go użyć, no ale dobrze, że to zrobiłam. Na codzień raczej mogę wydawać się inna, często też słyszałam takie różne rzeczy, że ja to jestem taka silna psychicznie i ktoś by chciał taki być. Także gdzieś mi to zostało i trochę taką rolę na codzień pełnie, a jeśli mam z kimś rozmawiać naprawdę, to muszę być prawdziwą sobą. Nie tą twardą, którą może po części jestem, ale tą która pokazuje się rzadziej, ale była ze mną od zawsze. Jeśli się przed kimś otworzę to też jest mi łatwiej z kimś rozmawiać tak po prostu i nie zadawać sobie różnych pytań. Upewnił mnie w tym, jest ot już jakiś taki rodzaj więzi, którą nie można od tak zerwać, bo zabrała by cząstkę siebie samego. No i po takiej rozmowie czułam, że muszę powiedzieć coś o sobie, coś ważnego. Pokazałam mu jedną notkę ze starego bloga z 2015 rok. Było tam o wyrzuceniu jedzenia, był bilans, był jakiś opis emocji. Widziałam, że czytał to tak dokładnie, bez pośpiechu. Nie spodziewał się, nie przypuszczał. Później jeszcze chwile rozmawialiśmy, już nawet nie pamiętam dokładnie co było mówione, bo byłam taka głodna i zmęczona, że ciężko było mi się skupić. Zastanawiam się tylko czy pomyślał, że to przeszłość czy nie. Dwa dni temu wspominałam, że piszę bloga, taki pamiętnik, ale nic więcej nie mówiłam. Mówił to tak jakby bardziej o przeszłości, że ma nadzieję, że teraz jest dobrze itd. No a jak jest? Nie wiem, nie będę się z tym wychylać na pewno, bo takie rzeczy ciężko się znosi, no i podchodzi się teraz już w tym wieku do tego poważnie, poza tym u mnie to jest takie falowe jak dobrze widzimy tu, że nic mi się nie dzieję, to tylko takie okresy, gdzie gorzej się czuję i wtedy dobrze mi tak jedząc mniej, taki mój sposób. 

Powiedział, że jestem autentyczna i jestem osobą, przy której czuję, że może powiedzieć więcej, nie ma takiej bariery i uważa mnie za szczerą i cieszy się, że w końcu spotkał kogoś takiego tu na tych studiach właśnie, dzięki czemu jakby ma jakiś sens w tym, że tu jest. Także bardzo miłe słowa. Słyszałam w sumie nie raz, że łatwo się przy mnie otworzyć, zaufać i też widzę, że faktycznie ludzie często się przy mnie otwierają, ale i tak każde takie wyznanie bardzo chwyta mnie za serce i ma wielkie znaczenie, jakby słyszałam to pierwszy raz.

Bilans wczoraj (czwartek)

tosty z keczupem 456kcal

2 jajka smażone bez tłuszczu + papryka 70g +20g chleba żytniego 235kcal

wino 750ml 525kcal

razrm: 1216kcal

Sporo kalorii, ale i tak czułam się źle, dlatego, że większość była pusta z alkoholu. No ale wczoraj specjalnie chciałam się napić. Byłam też na spacerze z psem i kotem. Pies latał luzem, a kot na smyczy, lekko śmieszny widok, ale nie puściłabym go bo mógł gdzieś polecieć. O dziwo ładnie chodził. Chwile nawet biegliśmy. Chociaż szybko się męczył.  Ogólnie to powiem Wam, że jak chwile biegłam to nadal dobrze mi się biegło, aż poszłabym znowu, może powinnam spróbować. 

Bilans dzisiaj:

skyr naturalny 99kcal

kawa z mlekiem (mama mi tak zrobiła...)  17kcal

360g zupy kapuścianej bez mięsa, gotowanej na mięsie 180kcal

razem: 296kcal

To zapewne nie będzie dzisiaj ostateczny bilans, może zjem jeszcze zupy bo dobrze wychodzi kalorycznie. Może w ogóle się przerzucę na zupy, powiem mamie by gotowała nam teraz zupki. Będziemy miały mniej roboty, obiad będzie. 

Nie mam ochoty jeść, cieszę się z tego, tak bardzo głęboko, bo normalnie w ogóle nie jest mi doś miechu, jakiś taki nastrój ponury. Waga wczoraj 89,9kg, dzisiaj 89,3kg pewnie odwodnienie po alkoholu, chociaż nie wymiotowałam ani nic. Dzisiaj mam w ogóle biegunkę cały dzień, więc może i jutro spaść, no ale to nic po takiej wadzę chwilowej, więc spokojnie czekam. 

Dzisiaj rano obudziłam się w takim stresie. Śniło mi się, chociaż to juz nie był taki sen tylko ja byłam w miarę świadoma, że ten kolega wysłał mi opis receptorów muskarynowych tam od M1 do M5 i przy tym M2 było napisane coś co mnie dotyczyło i tak nie mogłam tego rozgryźć, sama nie wiem co to było, ale tak strasznie mnie to zestresowało, że bardzo się kręciłam, zrobiło mi się tak smutno, źle, czułam taki ucisk w klatce, niepokój, jak napad lękowy, do tego byłam już okropnie głodna, więc było mi niedobrze, no i ogólnie mówiąc źle. Dziwne 

Możliwe, że jeszcze dzisiaj dodam post lub dopisze coś do tego. Teraz czuję się w miarę, tak,że mogłabym pójść biegać, ale też tak, że wiem, że jestem głodna i mam taki ucisk na żołądku, ból w klatce, brzuchu, taki pusty, jakby ktoś mnie uderzył w brzuch. Teraz ogólnie już tak nie potrafię jeść po 100 kalorii czy 300, nawet 500 trudno, nie mówiąc o zero, bo szybko słabo się czuję, bardzo odczuwam ten głód, a kiedyś tak nie miałam.

No dobrze nie przedłużając, trzymajcie się ;* 



Ze mną jest wszystko okej, na pewno. 

💗

3 komentarze:

  1. Zawsze zastanawiałam się jak wygląda taka wspólna nauka, pytacie się wzajemnie czy po prostu siedzicie obok siebie i się w ciszy uczycie. Ja bardzo lubiłam się uczyć w bibliotece, ale jestem pewna, że z kimś obok w pokoju nie byłabym w stanie się skupić.
    Podziwiam także to, że potrafiłaś się tak przed kimś otworzyć. Ja jestem pewna, że swoje sekrety zabiorę do grobu, jakaś ze mnie mało ufna osoba. Poza tym wydaje mi się, że nikt by nie zrozumiał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, impulsywnie usunęłam bloga. Wrócę, na razie czekam jednak na nowy sprzęt. Jak tylko coś założę, to dam znać. Jestem i czytam, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...