środa, 28 października 2020

Umysł w ogniu

Ostatnio czuję się tak pesymistycznie. Na tą chwilę na szczęście lepiej. 

Bilanse: 

Wtorek: 

tosty z keczupem 456kcal 

Środa:

tosty z keczupem 456kcal 

skyr truskawkowy Pilos 83kcal 

2 kieliszki nalewki (po bieganiu)

razem: 539kcal+  

- 255 kcal bieganie 

Jestem w sumie zadowolona z bilansów. Dzisiaj jeszcze to bieganie. Zastanawiałam się czy przy tej pogodzie to dobry pomysł by iść biegać po 20 (wcześniej miałam zajęcia). Tyle było we mnie emocji, takiego smutku, przykrości, że musiałam to zrobić dla siebie. To zadziwiające jak coś takiego może wpłynąć na Nas. Nie zrobiłam tego nawet dla diety, ale dla siebie. 

Zapomniałam jak to jest być sama ze sobą. Ostatnio co wieczór potrzebowałam towarzystwa, a nie chce być męcząca. Muszę sobie przypomnieć jak to jest. Potrafię sobie radzić sama. Może w środku będę umierać, bo to wszystko zawsze zabiera cząstkę mnie i mam wrażenie, że z każdym razem jak tu wchodzę, to wychodzę bardziej obojętna. Mimo to mogę w międzyczasie, a nawet muszę sobie jakoś radzić, bo sama siebie nie poznaje. 

Martwi mnie też jedna rzecz. Jak ktoś mi odpowiada w taki sposób, że odnoszę wrażenie, że mogę się zbliżyć bardziej i nawiązać głębszą relację, to dla mnie to znaczy naprawdę dużo. No tylko, że ludzie tak nie myślą raczej. Ja podchodzę bardzo emocjonalnie, mam wrażenie że inni jednak bardziej zachowują chłodną głowę. No i niby się już zbliżyłam dość bardzo, ale teraz mam ochotę się wycofać, bo się boję. Tak po ludzku. Kiedy widzę, że daje od siebie więcej to zaczynam wątpić, a nie można nikogo zmuszać ani zmieniać, więc łatwiej jest się odsunąć. Może to moje urojenia, więc nic pochopnie nie robię, na razie się przyglądam, analizuję. Pół znajomości to nie dla mnie, jeśli gdzieś się zaangażuję, to nie mogę naglę angażować się mniej, bo komuś się chce albo się nie chce. Staram się być wyrozumiała, no ale siebie też tak nie zmienię bardzo, bo nie byłabym sobą. Z każdym razem ja bardziej się przyzwyczajam, a ktoś zmienia nieco swoje podejście i jakby zależy mniej, niż na początku, wiem że to charakterystyczne dla większości ludzi. Ja to wyczuwam jako niebezpieczeństwo. Nie wiem, popatrzę, najwyżej odsunę się powoli na bardzo koleżeńską stopę jak wcześniej. Jeszcze nie jest tak późno jak może być. 

Zmęczona jestem, dieta daje się we znaki, ale przynajmniej -4kg prawie i widzę zmiany. Czasami nawet lubię się przyjrzeć swojemu ciału. Zdarza się, że lubię samą siebie. No a tak to zmęczona jestem, lekkie zawroty głowy też już są, więc wspomagam się minerałami na ile to tam pomoże. 

Muszę od jutra przyłożyć się do tworzenia pozorów, bo moja mama dzisiaj pytała czy ja sobie nic do jedzenia nie robiłam, także chyba zaczęła coś zauważać, będę brudzić naczynia. 

Czytam co napisałam i już nawet dobrze nie widzę. Cieszy mnie to, wiecie czemu. 

Czasem mam na coś ochotę, coś mi zapachnie, częściej brzydzę się jedzeniem. Jakby było brudne, ałć. Brzydko to napisałam i bardzo płytko. 

W końcu oddycham. Inaczej niż wolny człowiek, ale czuję się czysta w środku. 


Dodaje jeszcze dla porównania bieganie z sierpnia (któryś raz z kolei) i z dziś. 

Nie wiem na ile to do powtórzenia, ale fajnie wiedzieć, że mogę. Nie zatrzymywałam siebie ani czasu. 

Dałam z siebie więcej, a to 1 raz. 

Ta prędkość max. tylko chyba jakaś wymyślona 
Trzymajcie się ;* 
💗

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...