poniedziałek, 25 maja 2020

48. MÓJ SPOSÓB NA ODCHUDZANIE - JAK DZIAŁAM

Ostatnio ciągle coś się działo i jakoś tak wychodziło, że zawsze już było za późno by napisać, streszczę te dni.

Piątek

Bilans:
ciasto marchewkowe, masło orzechowe 298kcal
ryba, ziemniaki, mizeria 334kcal
razem: 631kcal + wino crlo rossi niecałe

Ogólnie to piątek zaczął się okropnie. Nie wiem co mi się stało w głowę w czwartek. Nie mogłam zupełni zasnąć. Może to ze stresu przed tym głupim 15 minutowym kolokwium poprawkowym. Cały czas żyłam z myślą, że mam to gdzieś i się nie uczę, bo i tak wszystko zależy od szczęścia. Później okazało się, że niektórzy się pospinali i zaczęli coś robić, a ja uczyłam się na gnozję. To mnie chyba zestresowało w nocy, chociaż i tak się nie uczyłam. Spałam jakieś 3h. Zdałam kolokwium. W sumie to wyszłam na tym chyba najlepiej, bo miałam 12 punktów na 20, czyli akurat by zaliczyć, nie zdążyłam nawet zobaczyć 4 pytań. Inni pominęli obliczenia i zdążyli uzbierać więcej, a na końcu i tak okazało się, że postawili wszystkim 3. Gdzie tu sens haha
Później znowu się uczyłam z gnozji, ogólnie to ostatnio codziennie się z tego coś uczyłam. Wieczorem do przyjaciółki, wino, no i już od razu poszłam spać, więc nie napisałam.

Sobota

Bilans:
chleb, sałata, hummus, pomidor, jajko sadzone 255kcal
jajecznica z pomidorem, chleb + hummus 217kcal
chleb hummus 97kcal
razem: 569kcal

Waga: 80.7kg czyli -0.7kg

Próbowałam się uczyć cały dzień. W końcu odpuściłam, bo jakoś mi nie szło. Wzięłam się za odmalowanie takich schodków, na których teraz stoją "kwiatki" w doniczkach, które sama posadziłam. Dałam to co znalazłam w ogródku, np. paprotkę, ciekawe czy mi wytrzyma w domu. Później sprzątanie w pokoju. Chciałam przemeblować, no ale chyba nie ma lepszego ustawienia, więc chociaż zrobiłam porządek pod łóżkiem. Później jeszcze długo siedziałam z chłopakiem, no i już było bardzo późno, więc znowu nie napisałam.

Niedziela:

Bilans:
chleb, hummus, pomidor, jajko sadzone 199kcal
mielony grillowany, mizeria, ziemniaki, keczup 409kcal
chleb hummus, pomidor 81kcal
(do tego momentu było spoko, ale później chłopak chciał jechać coś zjeść no i stwierdziłam, że okej, nic takiego się nie stanie)
burger z orlenu, pół paczki czipsów pieczone ziemniaczki, piwo cytrynowe 817kcal
razem: 1505kcal




Waga od razu pokazała dzisiaj więcej (poniedziałek), no ale nie ma sensu jej zapisywać, jutro pewnie będzie już normalna.
Byliśmy te na rowerach, bardziej wycieczka niż sport, bo zatrzymywaliśmy się oglądać kwiatki :D To byłą nauka gnozji w praktyce. W jednym miejscu znaleźliśmy rumianek (jeden tylko drobny), wrotycz (jeden) i łąkę złocienia. Oglądaliśmy film "Cud w celi nr 7" - dramata, ale piękny. Bardzo polecam, naprawdę warto.

Poniedziałek

Bilans:
chleb, hummus, jajko, pomidor 166kcal
mielony grillowany, ziemniaki, mizeria, keczup 326kcal
chleb, hummus, pomidor 145kcal
razem: 637kcal



Dzisiaj dzień zaczęłam od medytacji w łóżku. Nie mogłam go przebimbać, bo już w środę mam kolokwium ustne, gdzie i tak wiem, że dostanę niewiele punktów, bo przy tej ilości na tej katedrze, jeszcze z tą pytająco to się nie da. Uczę się raczej z myślą o egzaminie. No i dla siebie. Zaplanowałam sobie pozytywny nastrój na cały dzień, no i był jako tako dobry, mogłam się skupić i robić co powinnam. Skończyłam olejki, zrobiłam z nich tabelkę na 11 stron. Byłam na rowerze, krótko po kwiatki. Ogarnęłam irydoidy i goryczę, przygotowałam mapy myśli na jutro. Także zostanie mi jakieś 6 roślin, coś tam ogólnego, no i powtarzanie. Ogólnie to jak nigdy chce by już byłą środa i bym to zaliczyła sobie na ile się uda, obojętnie, choć 4 punkty byłyby miłe. Nie chce już tego wałkować dalej, bo mam dość. Muszę odpocząć, porobić coś innego. Już niedługo.

Nie napiszę nic więcej bo nawet nie wiem jak się czuję. Jestem tylko zmęczona i muszę myśleć teraz o czymkolwiek, ale nie o nauce, bo po całym dniu to mi się to tak miesza w głowie, że boję się, że nie zasnę. Obejrzę może kawałek serialu dla odprężenia.
Trzymajcie się ;*



Zapomniałabym. Miałam jeszcze odpowiedzieć na komentarz Oli.
"to już zaraz kolejny cel 79 kg :) od 20 kwietnia straciłaś już 5 - 6 kg? brawo Idzie ci cudownie :) Zazdorszczę ci tej konsekwencji że tak mało jesz :) jak to robisz? dużo pijesz? jak wygląda Twój dzień, czujesz głód?" 
Nie wiem czemu tak często mi się udaję trzymać bilanse. Możliwe, że to dlatego, że ja nie myślę na jakiej diecie mam być, czego mam się trzymać, co mi wolno a co nie, jaki mam limit, czego jeść nie mogę. Ja po prostu zapisałam sobie w głowie jakie jest max. i nie myśle o nim by się nie prowokować. Najpierw się przyzwyczaiłam, wtedy nie było tak łatwo, ale to szukałam zajęć by nie jeść. Teraz jest łatwiej sie opanować. Jeśli teraz czuję głód to mój mózg nawet nie nazywa go głodem, to bardziej jak normalne uczucie, do którego przywykłam jak do tego, że oddycham. Czasami czuję się słabo, zmęczona, zrobi mi sie ciemno przed oczami i muszę się zatrzymać by obraz wrócił do normalności, ale zawsze wraca. Jak za długo nie zjem w ciągu dnia to ciężko mi się np. uczyć, zapamiętywać. Dzisiaj tak przeciągnęłam na śniadaniu bo szkoda mi było czasu, więc sie uczyłam, no i w pewnym momencie zaczęłam sie czuć źle, takie pewnie Wam znane, jak robi się niedobrze z głodu czy czuć mocniej bicie serca. Także wtedy to już sie zbieram i idę coś zjeśc, bo nic po takiej nauce. Ogólnie czuję sie bardzo przygnębiona przez tą dietę. Ja już rzadko bywam szczęśliwa, a to dlatego, że sama sie ograniczam. Stawiam zakazy, to nie jest takie normalne. Do tego robię to tak jakby to było coś oczywistego, a nie moje postanowienie. Kiedy natomiast postanawiam coś zjeść, to wyrzuty sumienia mam niewielkie, bo wiem, jestem tego świadoma, że wrócę na spokojnie do diety i nie będzie z tym problemu raczej, no i robię to tylko w danym momencie, dniu. Także życie mi w miarę odpowiada, może nie życie, a dieta. Wiem, że nic mnie nie ominie, ale starać się muszę. Chudnę, nawet jak nie widać teraz na wadzę to ja widzę nagłą zmianę, która pewnie dopiero pojawi się na wadzę. Jakoś tak sobie egzystuję od 1 kwietnia i chyba się mocno wczułam. O ile nie myśle o tym co muszę, co mogę to jest dobrze, to chyba dla mnie jest przepis na sukces, żyć tym a nie mówić o tym, bo wtedy mózg się orientuję. 
Zakuwżyałam, że straciłam sporo włosów, teraz to już na szczotce nie są włosy, ale jakby kosmyki (no tez nie takie duże, żebyście sobie nie pomyślały niewiadomo czego), to by znaczyło, że mimo tych cheatów, nadal faktycznie jestem na diecie. 
Czy dużo piję? Nie wiem, ja zawsze miałam wodę w butelkach 1,5l w domu, zawsze mam taką w pokoju, lub kilka zaczętych i piję jak czuję potrzebę. Ostatnio też piję codziennie herbatę czerwoną, która ma spalać tłuszcz, no i pokrzywę, więc to też pewnie pomaga. Polecam na pewno. 
Jaki Wy macie sposób na sukces/ co u Was działa? 

💗

3 komentarze:

  1. Gratuluję zdanego kolokwium! I super, że tak sobie to szczegółowo rozplanowujesz. A co ze serial oglądasz? Każdy sposób na dietę jest dobry jeśli na nas działa i jeśli to Ci odpowiada to super. Tylko czy to wypadanie włosów nap pewno powinno być takim pozytywnym objawem? Może pora żeby zwiększyć ilość jakiś makroelementów w diecie? Bo jednak być prawie łysym to niezbyt spoko.
    Najbardziej smutne w tym wszystkim jest to, że nie jesteś w tym wszystkim szczęśliwa kochana. Szukaj tego szczęścia kochana szukaj! Bo zawsze warto!
    Ściskam mocno i trzymaj się!
    Imperfect

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spsób na morderstwo.
      W sumie nie myślałam o tym, może przyjrzę się temu co jem i co by się przydało dodać szczególnie. Dziękuję!

      Usuń
  2. Ja też miewam różne dni, ostatnio było ciężko :/ Wybrnęłam, bo pomogli mi przyjaciele za co bardzo im dziękuję. Czasem smutek przychodzi bez żadnego konkretnego powodu ale ciąży nam i nie można go z głowy wyrzucić :( No nic życzę ci powodzenia dalej, trzymaj się przesyłam uściski :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...