środa, 8 kwietnia 2020

09.

Przyzwyczaiłam się do tego uczucia głodu na noc, teraz nazwałabym je leciutkim, lekko wyczuwalnym. Nie boli mnie już głowa, nie wiem czy to dlatego, że więcej się ruszam i jestem na świeżym powietrzu, czy mój organizm już się przyzwyczaił. Kiedyś gdzieś przeczytałam taką teorię, że np. na głodówce na początku boli głowa, bo organizm oczyszcza się z toksyn, przyzwyczaja do tego stanu i później przechodzi. Mogłam coś pomylić, to chyba było przy diecie ketogenicznej i chodziło o głodówkę, ale taką tylko od węgli. Mniejsza o to.
Czuję, że mój obecny plan jest zajebisty i mogę z nim wiele osiągnąć. Narzuciłam idealne tempo. Kalorii w sam raz (choć gdzieś tam chciałabym mniej, tylko po co skoro i tak tyle spalam, jeszcze mnie rozsądek podtrzymuje), ćwiczeń dużo, w tym ta cudowna joga ( gadam o niej jakby mi ktoś płacił haha), do tego mam dużo ruchu przy sprzątaniu, to wręcz gimnastyka, pilates i cardio w jednym. Plan idealny. Tylko jak się go utrzymać? To dość wysokie obroty i dopóki na nich jestem to leci, ale jak zwolnię, to wszystko padnie. Jak rozpędzony chomik na tym kołowrotku, jak się rozpędzi to idzie, a jak za szybko zwolni, to go wyrzuci. Jeszcze lepsze porównanie, jak człowiek na bieżni, który zwalnia z biegu, ale bieżnia ma to samo tempo i spada na... twarz :). Tak będzie ze mną.
Dzisiaj już miałam w głowię różne obrazy jedzenia, widziałam siebie jak zajadam czekoladę jak batona, chociaż teraz na myśl o tym jest mi niedobrze. Czułam smaki i zapachy. Po co mózg to zachowuje? Czy ja chcę pamiętać jak smakuje czekolada lub Big Mac? Nie.
Dopóki mam zajęcie, coś do roboty, to mogę się oderwać o chęci zjedzenia czegoś, ale jak tylko siądę, to główka zaczyna pracować. Obawiam się o napad. Może to też wina tego, że jakieś dwa dni nie jadłam normalnego obiadu, jem trochę monotonnie ostatnio. Dlatego jutro zrobię sobie na obiad trochę ryżu z groszkiem, marchewką i jajkiem. Takie miłe urozmaicenie. Nacieszę swój umysł, niech się delektuje przygotowaniami i kosztowaniem. Będzie pięknie.

Bilans:
Bułka 25g - 62kcal, masło 4g - 30kcal, sałata 12g - 2kcal, polędwica 17g - 21kcal, pomidor 30g - 6kcal = 120kcal
Bułka grahamka 40g - 106kcal, masło 4g - 30kcal, sałata 16g - 3kcal, polędwica 10g - 13kcal, jajko 65g - 91kcal, łyżeczka oleju ostrego - 45kcal, pomidor 27g - 5kcal = 292kcal
Kabanosiki drobiowe 46g - 122kcal, musztarda saperska 13g -12kcal = 134kcal
Bułka 36g - 89kcal, masło 3g- 22kcal, sałata 12g - 2kcal, polędwica 23g - 29kcal, pomidor 29g - 6kcal
Sok wyciskany z pomarańczy bez miąższu 327g - 154kcal    =301kcal
Razem: 850kcal

Dodałam ten sok by zwiększyć bilans, więc jakby robię to już trochę celowo. nie po to by koniecznie coś zjeść, bo chce. Kontrolowane.
Wmawiam sobie, że jem teraz o połowę mniej po prostu, ale jak patrzę na taki bilans, gdzie mam na dzień 1,5 bułki, gdzie wcześniej mogłam zjeść 2 bułki na śniadanie, to chyba sobie nie wierze. No nic. Ważne by inni w to wierzyli.

Ćwiczenia:
Orbitrek : 45:46 min, 18.21km, 500kcal
Joga na brzuch i boczki
Joga na długie i smukłe nogi
Joga na smukłe ramiona

Ramiona dzisiaj pierwszy raz, bolały ręce bardzo. Na brzuch już lepiej. Orbitrek sobie dzisiaj ze mnie zażartował, zeszłam na chwile po 300kcal by odpisać na wiadomość, jak wróciłam to nie było danych mojego treningu. :) Tak więc nie znam czasu, ani dystansu, znam tylko kalorię, bo dorobiłam 200, jednak powinny być podobne do wczorajszych.

Dzisiaj powinnam położyć się wcześniej spać, bo chce wstać przed 12 by się opalać, słońce już bierze, a ja uwielbiam być opalona. Dzisiaj trochę posiedziałam i złapało dość mocno.
Miałam też dzisiaj to zaliczenie, poszło bardzo dobrze na 5, więc mam to chociaż za sobą.
Inaczej idzie się spać z myślą, że trzeba wstać rano by ogarniać jakiś test, a inaczej wiedząc, że ma się chill. Muszę tylko pamiętać by napisać do gostka po nowe recepty, chociaż co się będę śpieszyć, skoro im się nie śpieszyło. :)

Dziękuję Wam bardzo za komentarze, uwielbiam je czytać. Czuje się wspaniale wchodząc tu czytając komentarze, wasze posty, odpisując, komentując, dodając post. Jestem tu taka wolna i mogę napisać to co myślę, co czuję, nie jestem skrępowana. Zawsze miałam tak, że musiałam się wygadać, ciężko mi jest jak nie mogę z kimś pogadać o czymś co mnie wkurzyło, zasmuciło itp. Dzięki temu, że robię to tutaj nie muszę liczyć na nikogo innego.
Chyba napisałam już wszystko co chciałam.
Trzymajcie się !
PS.Czekam na sny o kąpaniu się w jedzeniu lub jedzeniu czegoś niedozwolonego z wyrzutami sumienia ( chociaż te drugie chyba już miałam, ale nie pamiętam teraz).




💗


4 komentarze:

  1. To widzę, że mamy podobnie teraz. Ja też boję się zwolnić, żeby nie wypaść z rytmu, ale jednocześnie się boję, że mój organizm sam narzuci mi stop. Na jedzenie nawet nie spojrzę w kategorii "to smaczne", bo się boję, że dopiero zacznie się gadzie koło. Gadzie koło to idealne określenie.
    Gratuluję bilansu i treningu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze mi się z Tobą komentuje. ;) "patrzenie na coś jak na coś smacznego też może być niebezpieczne" mnie rozbawiło - o coś dokładnie w ten deseń chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze Ci idzie
    Może spróbuj pokombinować z sycącym jedzeniem np takie jajko
    mi się śniło że zjadłam wszystko z lodówki więc nie jesteś sama z takimi wizjami :D chyba każdy tak ma na diecie

    OdpowiedzUsuń
  4. Podałam adres e-mail na blogu, zapraszam gdybyś miała ochotę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...