poniedziałek, 27 kwietnia 2020

26.

Czytając tego starego bloga, myśląc o tym jak pisze tu teraz, jak komentuje, doszłam do wniosku, że mimo podobieństwa w niektórych bilansach, to jednak coś się zmieniło. Ja się zmieniłam. Jestem zdecydowanie pewniejsza siebie. Zdecydowanie. Kiedyś martwiłam się tym co ktoś obcy o mnie pomyśli, teraz to jakby świat nie istniał, może nawet ze skrajności w skrajność tu. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi coś przykrego, to wzięłabym to do siebie, byłoby mi przykro i źle, czułabym się załamana (taki ktoś nie bliski), teraz odpowiem, jeśli trzeba użyje ataku. Czasami jestem tak pewna, że aż za pewna i arogancka. Chociaż nadal jestem miła, żeby nie było, że stałam się okropnym człowiekiem, choć nie jestem tak dobrym jakim byłam, bo już nie jestem tak miłosierna i skora na wykorzystywanie mnie. Nadal zachowuje się z szacunkiem do wszystkich, nie byłoby mnie stać na krzywe spojrzenia, robię dobre rzeczy, mówię dobre rzeczy, pomagam ludziom na studiach, których nie lubię i to z wielką chęcią, ale może dlatego, że lubię się czuć przydatna, aczkolwiek przecież nie muszę. Przede wszystkim zawsze trzymam się tego by nikogo nie oceniać z góry, choć miewam przeczucia co do charakteru, często trafne, to nie oceniam, po niczym.
Wracając do tematu, kiedyś załamywały mnie słabe bilanse, teraz potrafię zrobić sobie dzień, gdzie będę jadła coś fajnego i czuję się z tym okej, myślę, że to właśnie bierze się z tego, że mam już w głowie to, że dam sobie radę później, jakoś to ogarnę, mogę zjeść, bo zazwyczaj się lubię, jestem świadoma swoich wartości, więc nie tylko ciało mnie określa. Nie jestem już tą nastolatką, dla której liczy się jedno, choć może czasem bym chciała. Potrafię powiedzieć o sobie coś dobrego, przedstawić się z dobrej strony.
Czsami myśle o niższych bilansach, bo gdzieś mam to w głowie, ale z drugiej strony nie czuję też takiej presji czasu, jestem spokojna, bo może faktycznie już się lubię. Zdarzają się dni, kiedy widzę co jest źle, kiedy winie się i mówię sobie jak jest tragicznie, nie podobam się sobie, obrażam się, ale to w końcu mija. Może też mam jeszcze tą świadomość, bo nie minęło dużo czasu odkąd wróciłam i nie zniszczyłam sobie psychiki :)) ale czuję, że to coś bardziej złożonego.
Myślę, że przez kilka lat może życie trochę się ukształtowało, ustabilizowało na kilku płaszczyznach. Mam coś swojego i może to wszystko składając się na mnie czyni mnie silniejszą. Jestem dumna z tego co buduje w swoim życiu, bo bardzo delikatnymi krokami wkraczam trochę w inne życie, którego się boję trochę. Jednak dzieje się to na tyle wolno, że zdążę przywyknąć do zmian.
A jak jest u Was? Jak jest u Was z pewnością siebie? Jak z Waszą siłą?
Wydaje mi się, że najlepiej jest budować siebie w różnych dziedzinach życia. Nie tylko dieta, ale i studia/nauka/praca, miłość/przyjaźń, nasze zwyczaje, przyzwyczajenia, nawyki, zainteresowania, to wszystko wpływa na nas nie tylko figura. Pewnie o tym wiecie, ale przypomnę. Bo faktem jest, że czasem myślimy, że ze zmianą figury coś w życiu się zmieni, no i coś się zmieni, ale nie wszystko, więc życzę Wam byście w każdej dziedzinie swojego życia się zmieniały ;*
Zaczynanie diety często łączymy z obowiązkami, sprzątaniem, bo chcemy poukładać więcej w naszym życiu, niż tylko dieta. Może to takie podświadome działania.

Jeszcze chciałam wspomnieć o moich przemyśleniach co do mojego jedzenia i kalorii. Kiedyś miałam diety, ograniczenia kalorii, teraz nie myślę o tym jakie mam max. Ja jem to co bym chciała, tylko mniej, podliczam zapisuję, wpadnę na pomysł co zjeść na obiad, robię to, tylko mniej. Więc właściwie to do niczego się nie zmuszam. Czasem mam ochotę na niższy bilans, ale wtedy naturalnie wybieram to co będzie mi do niego pasowało. Poza tym często śniadanie i obiad mi wystarczają. Także to też się zmieniło, nie ma ograniczeń na piśmie. Niczego sobie nie założyłam, ja tylko działam jak czuje każdego dnia. Jak poczuję któregoś dnia taką niemoc, że będę koniecznie chciała zjeść dużo, to pewnie tak się stanie, ale póki co udaje się to powstrzymać. Myślę o tym np. że niedawno ktoś inny miał taką sytuację i później napisał, że żałował, że nie było to tego warte. Wtedy zaczynam myśleć, że ten produkt faktycznie nie jest tego warty, nie jest tak dobry. Kiedy to nie wystarczy, ale teraz nad tym panuje.
Jest jeszcze jedna blokada, która mi się przypomina, dzisiaj pisałam o tym w jednym komentarzu, bo akurat skojarzyłam z tematem. Czasami jak coś oglądam i widzę ludzi, którzy gdzieś są i jest tyle dobrego jedzenia np. za darmo albo po prostu taki wybór, czy na weselu, że mają to wszystko pod nosem itd. to myślę sobie kurczę jakbym tam była to bym... no i się łapię.  Że co niby bym zrobiła? Przecież mogę to kupić ,mogę to zrobić, mogę pójść do kuchni, gdzie mam tyle dobrego, darmowego jedzenia, ale nie pójdę i zjem tyle by było dietetycznie. Więc właściwie nikt mi nie broni, a podświadomie myślę, że ktoś mi czegoś broni i nie mogę tego zjeść, a nie że nie chce. To przydatne myślenie, trochę jakbym trzymała drugą siebie w małej klatce w głowie, ale to dobrze. Niech ona tam siedzi, bo nie myśli jasno i ogólnie bywa leniem.
Nie chce Wam tak przedłużać, ale chciałam wspomnieć tylko jedna sytuację, którą mi się przypomniała jak Wam napisałam o tym łapaniu siebie samej w myślach, że to ja jestem moim problemem. Kilka lat temu, jak schudłam już znacznie i fajnie wyglądałam, naprawdę. Byłam nadal na diecie i to wtedy byłą dość ostra dieta, nie wiem jak żyłam po 300kcal albo i mniej z dnia na dzień. Może już tak przywykłam, teraz jak jem mniej i zjem 1200 to też wydaje mi się, że tu cos za dużo i pewnie się pomyliłam. Wracając, wtedy juz bardzo ładnie wyglądałam, stałam na przystanku, to był początek wiosny, czekałam na autobus. Po lekcjach w liceum. Świeciło słońce, takie wiosenne. Stała dziewczyna, spojrzałam, mówię o szczupła, ładnie wygląda, też bym tak chciała wyglądać, mieć takie nogi. I chwile się zastanowiłam po czym dotarło do mnie, że ja już tak wyglądam, a właściwie jestem chudsza nawet nieco. Przypomniało mi się, że jak zaczynałam to chciałam po prostu być szczupła, normalna, nie chciałam być gruba i doszłam do tego celu, więc co ja jeszcze robiłam. Wróciłam do domu i jadłam wtedy chyba spaghetti, normalną porcję, normalnego człowieka, ale później znowu wróciłam do diety, bo bałam się, że przytyję. To nie chodziło wtedy tylko o dietę. Mi się to za bardzo podobało, nadal mi się to podoba. Być może wtedy wiązało się to też z uwagą jaką mogłam skupić na sobie, teraz nie wiem, nikt nie wie, nie chce by wiedział, więc może chce schudnąć tylko. No ale nie będę się oszukiwać, zobaczę co będzie.
Pamiętam jak moja wtedy koleżanka, teraz przyjaciółka powiedziała do naszej grupy chodźmy na ciastko, nie wiem co powiedziałam, ale odpowiedziała mi: no Tobie to by się przydało to ciastko. To było fajne uczucie. No dobra już nie przedłużam, bo ja mam jakieś skłonności do bardzooo długich postów. Nawet jak u Was piszę to się rozpisuję jak u siebie :D

Bilans:
grahamka 40g - 106kcal, masło 7g-52kcal, peperoni 17g-86kcal, pomidor 32g-6kcal, sałata
schab surowy 112g-144kcal, musztarda 27g-25kcal, olej ostry 8g-72kcal, rukola 23g-6kcal, pomidor 113g-21kcal, papryka czerwona 85g-27kcal, ziemniaki młode 220g-156kcal
galaretka porcja 144g - 72kcal
lech 0% ananas i guawa (już ostatni) 120kcal (marakuja lepsza)
Razem: 893 kcal

Mogłabym mieć wyrzuty trochę, ale czuję się teraz bardzo głodna , więc chyba nie muszę ich mieć haha. W sensie w głowie, bo normalnie wiem, że to dobry bilans i większy też byłby dobry.
Waga dzisiaj 85.6kg czyli wróciła sobie do normy sprzed pizzy szybciutko, myślę, że jutro powinna być mniejsza, przynajmniej tak czuję.
Dzisiaj nie poćwiczyłam bo jak siadłam przed 13 do recept to robiłam do 23.50 :)))) I zapowiada się to samo na dwa kolejne dni :) ale dobre, narzekam bo trudne recepty, ale dobrze mieć zajęcie i wpaść tu po całym dniu by się odstresować, a nie wpaść po dniu nic nie robienia.
Dziękuję pięknie, za każdy komentarz i za wszystko, trzymajcie się ;**





💗

10 komentarzy:

  1. Lubię czytać twoje długie posty. Super, że opisujesz swoją trudną drogę. W końcu osiągnęłaś stabilizację i cieszysz się życiem na innych płaszczyznach, nie tylko przez pryzmat diety. O to w koncu chodzi <3. Mam nadzieję, że w moim przypadku też będzie się to zmieniało i szło w tą stronę. Najważniejsze że potrafisz czuć się dobrze z samą sobą.
    Świetny bilans. Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jak przeczytałam dzisiaj tu kilka komentarzy takich miłych to od razu miałam dobry humor cały dzień mimo obowiązków ;* Na pewno z czasem się uda ;*

      Usuń
  2. Ja mam bardzo podobnie, jak czytam swoje wpisy z 2011 roku to normalnie aż się za głowę łapię. Także wydoroślałam, ale tu się akurat nie ma co dziwić, w końcu minęło prawie 10 lat wow. Mam teraz świetną pamiątkę.
    Hahaha ja zawsze się w ciągu dnia spinam i chce zrobić jak najwięcej, jak nic nie robię to mi jest potem nawet głupio tutaj pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam podobne przemyślenia. Dziś patrzę na wszystko inaczej, jestem po 30stce, nie wystarczy mi 300 kcal, żeby żyć. Jestem pewna siebie ale w niektórych kwestiach, dziedzinach. Natomiast chudnac nie nabieram pewności siebie, raczej poczucia celu i bezpieczeństwa. Trudno to wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne fotki, inspirujące
    Ja to samo miałam mała pewność siebie dlatego czytam książki jakie mi wpadną które są o wartościach o podejściu i o sile motywacji i odkąd ćwiczę i COS robię ze swoim życiem jest super i nie możemy czekać na zmiany same musimy być zmiana, z takim podejściem Ci się uda
    Chciałabym usłyszeć kiedyś to co Ty z tym ciastkiem haha, czytam bloga w pracy i poprawia mi humor 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam te Twoje długie notki! Podoba mi się to, że rozpisujesz się opisując to, co w Twojej głowie odnośnie diety. Fajnie jest to z siebie wyrzucić czasem, bo od razu robi nam się lżej.

    Cieszę się, że Twoja waga wróciła do tej sprzed pizzy - mówiłam Ci że tak się stanie :* Malutki bilansik, uważaj na siebie!
    Trzymaj się kochana i dziękuję, że napisałaś :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie umiem otworzyć Twojego starego bloga. Mogłabyś podlinkować? :) Piękny bilans, swego czasu dużo schudłam jedząc 800-900 kcal :) Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podas mi swój email, to Cię dodam do czytelniczek ;*
      Jeśli ktoś inny też by chciał to poproszę emaile.

      Usuń
  7. Myślę, że z wiekiem po prostu patrzymy na nasze życie inaczej i bardzo się cieszę, że potrafisz teraz siebie zrozumieć. Zbudowałaś poczucie swojej wartości i to jest piękne. Mi też sporo czasu zajęło zaakceptowanie siebie i sytuacji w jakiej się znajduję, dopiero po tych wszystkich latach chcę to robić dla siebie, a nie przeciw sobie na złość swojemu ciału. Jedzenie ma być dla nas, a nie my dla jedzenia.
    Dobrze, że waga się już unormowała, teraz dalej możesz iść po swoje. :)
    Dziękuję za Twoje słowa wsparcia, od razu zrobiło mi się lepiej. ;*
    Trzymaj się kochana.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję <3

0

Witajcie,  Trochę mnie tu nie było. Chciałabym napisać, że tyle się u mnie zmieniło, ale jak się nad tym zastanowię to właściwie wszystko je...